Ślub jesienią z perspektywy gościa weselnego

06 wrzesień 2019
Katarzyna Bieńkowska

Moja przyjaciółka wychodzi za mąż! Jesteśmy w takim wieku, że kiedyś byłaby już bardzo starą panną, ale czasy się zmieniły, więc nikt się nie bawi w takie określenia.

Spodziewałam się po niej i jej mężczyźnie różnych szaleństw, ale mimo wszystko udało im się mnie zaskoczyć...

Kiedy ślub? W listopadzie!

Jak się ubrać na wesele w listopadzie? Teoretycznie na sali będzie ciepło, ja będę tańczyć, więc z sukienką nie powinno być problemu, ale jakiś elegancki płaszczyk by się przydał...

Dopisuję w myślach do listy elegancką kurtkę lub płaszcz dla męża, bo mąż nie posiada i jak znam życie wskoczy w garnitur i będzie marznąć, a ja zamiast na poprawiny będę się wybierała do apteki. I butów poszukać muszę pełnych na obcasie, bo moje weselne buty na listopadowe pogody raczej się nie nadają.

Drewniany kościółek

Szukaliśmy odpowiedniego miejsca długo, bo chcemy koniecznie drewniany kościółek... Zwiedziliśmy chyba wszystkie w naszym województwie, ale w końcu znaleźliśmy! W górach!

Rozumiem spełnianie marzeń, ale jesień w górach? Przecież w listopadzie to w górach może być już zima! Dopisać do listy zmianę opon na zimowe...

Niebieski kolor

Przystępuję więc do dalszych pytań, jak to baba, o sukienkę, obrączki, zaproszenia... i słyszę, że nic jeszcze nie mają w sumie, tylko datę, kościół i kolor przewodni – niebieski.

A to mnie zaskoczyła! Bałam się zapytać, dlaczego... ale okazało się to kaprysem pana młodego – przynajmniej do ślubu musi mieć już tylko coś starego i pożyczonego...

A jak było?

Nie ubraliśmy się tak ciepło, jak należało, a ja zapomniałam butów bez obcasa, bo wykreśliłam z listy buty zapasowe (z tym, że kozaki, a w nich raczej tańczyć do rana się nie da...), a baleriny zostały w domu. W kościele było dość chłodno, więc podczas zdjęć przed kościółkiem już drżeliśmy z zimna i naciągaliśmy rękawy na dłonie. Pogoda na szczęście dopisała, tzn. było chłodno, ale kolorowo, czyli jesiennie. Deszcz nie padał, śnieg na szczęście też nie, choć miałam koszmary, że jeśli nie w dniu wesela to kolejnego, gdy będziemy wracać do domu samochód trzeba będzie odśnieżać.

A wesele było piękne! Pan Młody w niebieskim garniturze, Panna Młoda z niebieskim bukietem i butami w tym samym kolorze. Gości niewielu, ale oprócz najbliższej rodziny również sporo przyjaciół. Młodzi małżonkowie zadowoleni, a to najważniejsze, bo w końcu to ich dzień! Wesele odbywało się w piątek i część ludzi rano jeszcze była w pracy, jednak wcale nie przeszkadzało im to by bawić się do świtu! Nic chyba nie jest lepszym dowodem na to, że zabawa jest udana niż goście, którzy kładą się spać, gdy słońce jest już na niebie...

Czy więc miało to jakieś znaczenie, że ślub był w listopadzie, a nie w lipcu? Nie było tak gorąco, by przez całą noc, co jakiś czas wychodzić na zewnątrz, aby się przewietrzyć... więc może nawet lepiej wesela organizować jesienią? :)

Średnia

5.0

Oceń mój artykuł

Zobacz także

Komentarze