Jak powstaje animacja poklatkowa - kulisy tworzenia Stefana i Niny
Mieliście już przyjemność poznać naszą Strefową Parę - Stefana i Ninę, którzy, dosłownie, wyszli spod moich rąk. Chcielibyście poznać kulisy ich tworzenia? Zachęcam do dalszej lektury :)
Realizacja animacji to proces czasochłonny, wymagający od twórcy ogromnej dozy cierpliwości i samozaparcia. Wystarczy wspomnieć, że czas realizacji filmiku, który ostatecznie będzie trwał zaledwie 30 sekund, wynosi około miesiąca, a samą animację będzie wówczas tworzyć około 1000 zdjęć!
Ale właśnie – jak to się dzieje, że kilka tysięcy kolorowych, ale jednak martwych, zatrzymanych w czasie fotografii, wprawionych w ruch, tworzy coś tak magicznego, jak film animowany?
Wszystko zaczyna się w głowie – bo oczywiście, najważniejszy jest pomysł. Nawet worek złota, zainwestowany w najlepszą technicznie animację, nie uratuje filmu, w którym brakuje dobrej, intrygującej fabuły. Pierwszym etapem jest zatem rozpisanie scenariusza. Powszechnym na to sposobem, niezależnie od ostatecznej techniki realizacji filmu, jest tzw. storyboard – rodzaj obrazkowego scenariusza, zaopatrzonego w dodatkowe opisy, ewentualne dialogi, informacje o muzyce, itp. Na potrzeby osób, które zwracają się do mnie z prośbą o wykonanie animacji, realizuję właśnie takie, klasyczne storyboardy. Jednakże, przy realizacji własnych projektów nie czuję takiej potrzeby – moje scenariusze to nieco chaotyczne, lecz skrupulatne notatki, w których niemal cały opis filmu zostaje przedstawiony słownie. Tylko raz po raz z boku dodaję szybki, bardzo prosty szkic, głównie po to, aby pamiętać, jak konkretny kadr sobie wyobrażałam.
Następuje dokładna analiza scenariusza i spisanie wszystkich obiektów, które trzeba wykonać na potrzeby filmu – oczywiście ręcznie i z plasteliny :) Do tych obiektów zaliczają się tła, scenografia i postaci. Biorę też pod uwagę to, w jakiej scenie i po co dany element będę wykorzystywać, a także, jak często, gdyż figurki głównych bohaterów potrafią bardzo szybko „się zużyć” i nie nadawać do dalszej części animacji (z tego powodu tworzę ich kilka kopii, aby w trakcie robienia animacji nie tracić czasu na lepienie ich od początku).
Wykonanie wszystkich elementów tworzących animowany świat (krótkiej animacji!) zajmuje mi zwykle od jednego do kilku tygodni – wszystko zależy od stopnia skomplikowania, różnorodności i liczby poszczególnych scen. Najbardziej lubię wykonywać miniaturowe figurki przedmiotów codziennego użytku, np. trąbki, pralki, doniczki czy pilota od telewizora :) Uwielbiam też momenty, gdy na biurku panuje twórczy chaos!
Gdy scenariusz jest ostatecznie zaakceptowany, muzyka wybrana, a wszystko ulepione, rozpoczyna się kolejny etap – animacja. Scenografia ustawiona, figurki gotowe, oświetlenie włączone, akumulator w aparacie naładowany – czas zacząć pracę :) Każdy kadr musi być przemyślany od początku do końca, a jeśli jakiś ruch wykonuję po raz pierwszy, zwykle wcześniej robię próbę, aby nie zatrzymać się np. na 357 zdjęciu, by stwierdzić, że nie jestem w stanie wybrnąć z tej sceny zwycięsko i nie tak powinna ona wyglądać. Próby pozwalają uniknąć błędów (choć niestety nie wszystkich) i straty czasu, która niemal zawsze wywołuje zmęczenie i irytację. Podobne emocje wzbudza figurka, która nagle postanawia przestać współpracować i… przewraca się w trakcie nagrywania dwugodzinnej sceny. Siła grawitacji – oto jedna z największych zmór animatora, który postanowił ożywić lalki. Pojawia się wówczas trudne pytanie – ustawić figurkę „na czuja”, mniej więcej w poprzedniej pozycji i kontynuować zdjęcia, choć jest niemal pewne, że na ekranie będzie widać nieplanowany „przeskok”, czy też wyrzucić dotychczas uzyskaną pracę do kosza i zacząć wszystko od nowa. Ani jedno ani drugie rozwiązanie nie jest niestety idealne ;)
Animacja rodzi się poprzez delikatne, subtelne zmiany, jakich animator dokonuje w przestrzeni filmowej. Przykładowo - ruch kobiety, która popija herbatę z filiżanki, mogę zarejestrować na kilkudziesięciu lub nawet 300 ujęciach – im więcej zdjęć poświęcę na dany kadr, tym większą płynność dzięki temu uzyskam. Powoli unoszę rękę kobiety o zaledwie kilka milimetrów, a każdą zmianę, jakiej dokonuję w figurce czy scenografii, rejestruję na kolejnym zdjęciu – i tak aż do skończenia sceny.
Gdy zdjęcia z danej sceny są już gotowe, mogę od razu sprawdzić rezultat mojej pracy – ustawienie odpowiednio krótkiego czasu wyświetlania zdjęć w programie filmowym (ja używam Sony Vegas Movie Studio) pozwala na bardzo szybkie ich odtworzenie, co w rezultacie imituje ruch postaci. Tylko od animatora zależy, jak płynny, szybki i spójny on będzie. Później przychodzi czas na drobne korekty, np. kadrowanie ujęć, rozjaśnienie, drobna zmiana koloru, itp., które, jak przystało na zespół jednoosobowy, wykonuję sama :)
W animacji plastelinowej niewątpliwy urok kryje się w dwojakim sposobie wykorzystania owego materiału pod okiem kamery. Niektórzy twórcy, jak np. Nick Park (znany dzięki seriom z Wallace’em i Gromitem), tworzą filmy animowane, w których plastelina do złudzenia przypomina inne tworzywa i imituje realny świat. Jest to zabieg intrygujący, jednocześnie jednak, przy jego stosowaniu, plastelina traci swój unikatowy charakter, który inni animatorzy starają się wykorzystać poprzez, np. modulowanie postaci pod kamerą, zabawę kształtem i rozmiarem, tworzeniem czegoś z niczego, aby jak najlepiej zaprezentować techniczne możliwości plasteliny.
Ilustracja: Paulina Koniuk-Fonżychowska
Technik realizacji animacji jest naprawdę mnóstwo – zaczynając od tradycyjnych, lalkowych i rysunkowych, przez współczesne – komputerowe, po niszowe – animacje w piasku, soli czy wycinankę. Każda technika jest inna i każdy, kto chce być reżyserem filmów animowanych, ma swoją ulubioną. Ja wybrałam plastelinę. Jaką wybierzesz Ty? :)