Zapraszać czy nie zapraszać - oto jest pytanie!
Dzieci na weselu to kolejny z tematów, który rzucony na ślubnym forum wzbudza (zbyt?) wiele emocji i rozgrzewa uczestniczki dyskusji do czerwoności. Kto by pomyślał, że te niewinne, małe istotki są w stanie wprowadzić takie zamieszanie i ferment podczas układania listy gości?!
No cóż, mogłabym powiedzieć, że mnie to jeszcze dziwi, ale nie – ślubne sprawy rządzą się swoimi prawami i chyba już niewiele rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć.
Muszę przyznać, że nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w weselu bez dzieci. Mam przed oczami obrazek, w którym Państwo Młodzi zapraszają wszystkie maluchy do kółeczka i wspólnie pląsają w rytmie nieśmiertelnego przeboju Majki Jeżowskiej Wszystkie dzieci nasze są… Urocze? Nie dla każdego, ale mimo wszystko naturalne i takie… swojskie. Może dlatego nie do końca rozumiem, w czym tkwi problem.
To co z tymi dziećmi? Zapraszać czy nie zapraszać? Zdania są mocno podzielone. Każdy broni swojego stanowiska rękami i nogami. Przekopałam wiele wypowiedzi i wierzcie mi – momentami było naprawdę gorąco :)
Zwolennicy zapraszania dzieci na wesele grzmią jednym, stanowczym głosem – Wesele to impreza rodzinna, dlaczego więc wprowadzać niezrozumiałe i niepotrzebne podziały wiekowe? Wiele osób z tego powodu rezygnuje z uczestnictwa w przyjęciu. Dyskryminacja to może za duże słowo, ale chyba nikt z nas nie lubi, kiedy stawia się mu warunki. Z jednej strony rodzice czują się urażeni i dotknięci tego typu obostrzeniami, a z drugiej często nie mają bliskiej osoby, która mogłaby zaopiekować się potomstwem pod ich nieobecność. Niektórzy powiedzą – dla chcącego nic trudnego, ale niestety wynajęcie niani kosztuje, a znalezienie kompetentnej i godnej zaufania profesjonalistki często graniczy z cudem. Można zaryzykować stwierdzenie, że powyższe dylematy to szybki przepis na rodzinny kocioł – jedni obrażają się na drugich i awantura gotowa.
Wiele osób zwraca uwagę, że w dzisiejszych czasach animatorzy na weselach to powoli norma – zapewnienie właściwej opieki i kreatywne zorganizowanie czasu dla dzieci to gwarancja udanej zabawy rodziców. Pamiętajmy jednak, że to kolejny wydatek, na który nie każdy może sobie pozwolić. Rodzice, którzy decydują się na zabranie ze sobą dzieci powinni być świadomi, że należy na nie zwracać uwagę i dbać o ich bezpieczeństwo. Niby oczywista sprawa, ale różnie z tym bywa.
Uczciwie przyznaję, że argumentów przeciwko zapraszaniu dzieci na wesele jest znacznie więcej. Jeden z portali podejmujących szeroko pojętą tematykę kobiecą pokusił się nawet na wskazanie dziesięciu takich powodów, które określa mianem dość rozsądnych. Dziewczyny na forach również nie dają za wygraną. Wydawać by się mogło, że biorąc pod uwagę siłę argumentacji przeciwników zapraszania maluchów na wesele, powinno być ich zdecydowanie więcej niż zwolenników, jednak nic bardziej mylnego – paradoksalnie znajdują się w mniejszości. Dlaczego tak się dzieje? Chyba wspominałam już kiedyś, że ciężko doszukiwać się logiki w odniesieniu do spraw związanych ze ślubem i weselem :)
Argumentację przeciwników podzielić można na trzy główne piony – ekonomiczny, egoistyczny i pseudo altruistyczny. Dzieci na weselu to niewątpliwie dodatkowe koszty – najczęściej za dzieci do 11/12 roku życia trzeba zapłacić połowę ceny, a za starsze całą kwotę, jak za osobę dorosłą. Jeśli rodzina jest wielodzietna to niewątpliwie mocno uderza to w weselny budżet. Większość nie ukrywa, ze nie zaprasza dzieci, bo ich po prostu nie lubi lub nie zna.
Pałętające się pod nogami maluchy to problem nie do przeskoczenia. To mój dzień, zamierzam czuć się jak księżniczka, nikt nie będzie narzucał mi, co mam robić. Animatorzy też źli, bo generują koszty i nie wpisują się w elegancki i szykowny klimat wesela. A na deser – egoizm pod płaszczykiem troski i zaangażowania. Rodzice będą lepiej bawić się bez dzieci, robimy to dla ich dobra. Dzieci będą szczęśliwsze w domu z babcią niż na hucznej imprezie do białego rana. Dzieciom może stać się krzywda – zadeptane na parkiecie, zgorszone rozmową podpitych gości, zalane gorącym rosołem. Totalny kataklizm.
Wesele to nie kinder bal - pisze jedna z uczestniczek dyskusji. Kurczę, jak tak sobie o tym myślę, to życie też niewiele ma wspólnego z kinderbalem. A ten okrutny świat dorosłych, gdzie na każdym kroku czai się zło? Może powinniśmy zamknąć dzieci w piwnicy, żeby nie przeszkadzały nam w codziennym życiu? W zasadzie na wakacje też nie powinniśmy ich zabierać – egzotyczna wycieczka na Karaiby to przecież nie zielona szkoła.
W życiu zawsze staram się być obiektywna, ale wybaczcie mi dzisiaj – kiedy czytam wypociny Panny Młodej, która oburzona opowiada o tym, jak trzylatek wbiegł na parkiet podczas jej pierwszego tańca i zaburzył misternie wypracowaną koncepcję (całe szczęście, że kamerzyście udało się zmontować film bez tego feralnego ujęcia, ufff tak się bałam) to robi mi się niedobrze. Kiedy widzę wypowiedzi w stylu to mój wymarzony ślub i mogę być samolubna, a żadne krzyczące dzieci nie zakłócą mojego perfekcyjnego dnia to mam ochotę wyrzucić komputer przez okno. Ślubu się odechciewa jak się człowiek naczyta tych farmazonów na forach. Warto zastanowić się, czy organizujecie wesele czy może kręcicie film na podstawie starannie przygotowanego scenariusza? Zapraszając kilkadziesiąt osób zawsze coś może pójść nie po Waszej myśli. Czy to naprawdę taka wielka tragedia?
Uważam, że decyzja o tym, czy dzieci będą uczestniczyć w weselu powinna zostać podjęta przez rodziców. Odpowiedzialnych rodziców, którzy zapewnią swoim dzieciakom właściwą opiekę.Nie jestem zwolennikiem narzucania innym swoich poglądów, dlatego rozsądna argumentacja przeciwników nie jest w stanie mnie przekonać. Niemniej zawsze warto poznać stanowisko dwóch stron sporu – co też uczyniłam, a towarzyszyły temu wielkie emocje :)
Aż boję się zapytać, co sądzicie na temat zapraszania dzieci na wesele… Mimo wszystko podzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach :)