Postawiłam na swoim, czyli historia Karoliny

17 maj 2018
Katarzyna Bieńkowska

Karolina zaplanowała swój ślub w najdrobniejszych szczegółach. Najważniejszym z nich była lista gości – bardzo skromna. Tylko rodzice, rodzeństwo, dziadkowie oraz świadkowie. Na ślubie cywilnym. Bo ślub kościelny miał się odbyć nieco później, za granicą i na niego nie zostali zaproszeni już nawet dziadkowie.

Data ślubu była nieznana, zaproszeni bliscy zostali poinformowani o terminie i zobowiązani do tajemnicy. Wiadomo było jedynie, że Karolina wychodzi za mąż. I od razu pojawiły się domysły... dlaczego? Może w ciąży? Czemu bez gości, może kogoś nie lubi?  Jak to bez wesela, bez imprezy? Może szkoda im kasy?!

Kuzynowie poczuli się urażeni, że koło nosa przechodzi im impreza, wujkowie i ciotki albo machnęli ręką albo zastanawiali się szeptem (takim, żeby wszyscy słyszeli) na spotkaniach rodzinnych, jak można nie zaprosić rodzeństwa rodziców... przecież na chrzcinach byli, na komunii, na bierzmowaniu i na osiemnastce, a na ślubie ich nie będzie?! No jak tak można...

W tym wszystkim rodzice Karoliny, którzy z jednej strony chcieli uszanować decyzję córki, z drugiej jednak, co mieli odpowiedzieć na zarzuty bliskich, na ich pytania o to DLACZEGO? Chyba ich było mi najbardziej żal, bo Przyszła Panna Młoda po prostu nie poruszała tego tematu, z kolei jej rodzice nie mieli się jak wymigać. Sami próbowali wpłynąć na córkę, by wesele było nieco większe – w końcu nie chodziło o pieniądze, a zupełnie inne sprawy...

Bo rodzina Karoliny to troje rodzeństwa, każde z rodziców również ma trójkę braci i sióstr, a oni po kilkoro dzieci (a czasem również wnuków), więc spotkania rodzinne to tłumy. Dla niej norma, jednak dla jej narzeczonego już niekoniecznie, bo sam jedynak, rodzice również jedynacy, a dziadkowie nie żyją. Jego bliscy to tylko rodzice, wyobraźcie sobie więc to wesele, gdzie na ponad sto osób jego gości byłoby dwoje. Zresztą on całe życie za rodzinne spotkania uznawał kontakt z kilkoma osobami i „wrzucenie” go nagle w taki tłum byłoby prawdziwym szokiem!

Rodzice namówili ich jednak, by do Urzędu Stanu Cywilnego zaprosić chociaż ciotki i wujków – pewnie pod presją wyżej wymienionych – a potem na obiad do restauracji. Młodzi w końcu przystali na ten pomysł, jednak wszystko inne było zgodnie z ich planem – skromna sukienka, za to tydzień spędzony z bliskimi poza granicami kraju, w pięknym miejscu, które zwiedzali i zachwycali się okolicą. Do tego skromna i piękna uroczystość, a sesja zdjęciowa zrobiona przez rodzeństwo na plaży. Tyle było potrzeba Państwu Młodym do szczęścia.

Rodzina telefonicznie lub wirtualnie złożyła życzenia, bo z czasem wszyscy pogodzili się z Jej pomysłem na ślub, wspominając tęsknie własne lub obiecując sobie, że i tak będzie musiała się z nimi spotkać i pozwolić im wypić zdrowie Pary Młodej w innym terminie.

Podziwiam za odwagę i Wam również takiej odwagi życzę! Tak naprawdę gadać będą zawsze, czego byście nie zrobili, że zbyt skromne, że zbyt huczne, że na pokaz... A za tydzień znajdą sobie nowy temat do gadania, więc zróbcie tak, żebyście Wy byli szczęśliwi!

W gruncie rzeczy Karolina i Michał postawili na swoimi. Dziesięć osób na ślubie, tajemnica, wszystko w atmosferze wakacji i szczęścia. A jednak trzeba było mieć wiele odwagi i mądrych rodziców, którzy uznali, że najważniejsze jest szczęście Młodych i ich pomysł na życie, a oni mogą jedynie im towarzyszyć, ale nie decydować za nich. Każdy ma prawo Najpiękniejszy Dzień Swojego Życia przeżyć tak, jak tego chce. Pamiętajcie o tym :)

Średnia

1.0

Oceń mój artykuł

Zobacz także

15 styczeń 2019
20 październik 2017

Komentarze